Z pewnością każdy ma za sobą nie jeden remont. Prace często wykonuje, wybrana firma zewnętrzna. W trakcie robót mimo to, że dużo, dużo wcześniej wszystko zostało pomierzone i policzone, nie raz, nie dwa, okazuje się, że trzeba wykonać dodatkowe prace. Przełożyć, przebudować, wybudować od nowa. W konsekwencji roboty przedłużają się o kolejne tygodnie. Rosną też koszty i poirytowanie zleceniodawcy zaistniałą sytuacją.
Identycznie jest w przypadku prowadzenia inwestycji drogowych. Różnica polega jedynie na skali robót oraz kosztach. Remonty, czy budowy są oszacowane od kilku do kilkunastu milionów złotych. Jak przy każdej inwestycji wcześniej przeprowadzana jest szczegółowa inwentaryzacja. Po to, żeby bardzo precyzyjnie określić zakres konicznych do przeprowadzenia robót, jak również przygotować kosztorysy i dokumentację przetargową.
Realizację, podobnie jak w przypadku remontu mieszkania, przeprowadzają firmy zewnętrzne, które w naszym przypadku, składają oferty w otwartych dla wszystkich przetargach.
Podobnie, jak w gospodarstwie domowym, część prac prowadzimy we własnym zakresie, znacznie ograniczając koszt i czas naprawy. Jednak nie wszystkie roboty drogowe możemy przeprowadzić tylko i wyłącznie własnymi siłami. To niemożliwe, przede wszystkim ze względu na to, iż nie posiadamy sprzętu ciężkiego w postaci ciągników siodłowych, lawet do transportu spychaczy, czy koparek. Nie dysponujemy także, dźwigami oraz innymi niezbędnymi maszynami, które, na co dzień, są używane do budowy dróg.
Nie różnimy się w tym zakresie od innych zarządców dróg w kraju, czy w Europie. Wszyscy, bowiem funkcjonują na podobnych zasadach. Zajmują się utrzymaniem i naprawami, niewymagającymi kosztownego w zakupie, a później w utrzymaniu sprzętu, który musi zarabiać na zwrot poniesionych kosztów.
W związku z tym, wyłaniamy wykonawców w przetargach, kierując się najkorzystniejszą ofertą. Ceną, długością udzielonej gwarancji na wykonane roboty. Okresem, jaki jest potrzebny wykonawcy do zrealizowania zadania.
Po wyborze i podpisaniu umowy, wykonawca odbiera od nas plac budowy i rozpoczyna prace. Zaczyna od wprowadzenia tymczasowej organizacji ruchu, która umożliwia bezkolizyjne prowadzenie robót. Bywa, że musi ograniczać ruch. Warto dodać, że, będąc zleceniodawcą, zawsze nakłaniamy wykonawców do minimalizowania utrudnień.
Wymagamy etapowania prac, żeby niepotrzebnie nie zamykać całych odcinków ulic, chodników, na których są prowadzone roboty. Oczekujemy także, prowadzenia prac w systemie, co najmniej dwuzmianowym.
Nie zawsze wszystko przebiega zgodnie z założeniami, czy planami. W trakcie wykonywania prac ziemnych, mogą pojawić się różne kolizje budowy z infrastrukturą podziemną, której nie było na mapach albo jest przesunięta w stosunku do planów. Bywa, że sprzymierzeńcem nie jest też pogoda, czy inne niespodziewane czynniki, jak np. odkopanie bomby z okresu II Wojny Światowej.
W konsekwencji roboty się przedłużają, co nie jest przyjemne ani dla użytkowników dróg, ani dla nas.
W takich sytuacjach zawsze rozmawiamy. Staramy się znaleźć rozwiązanie. Nie działamy pochopnie, tylko odpowiedzialnie i świadomie. Unikamy impasu, wywołanego straszeniem wyrzuceniem z placu budowy, czy milionowymi karami - to wyjście ostateczne. Zanim to nastąpi, bardzo dokładnie oceniamy sytuację. Dokonujemy analizy ryzyka we wszystkich obszarach. Bierzemy pod uwagę wszystkie przesłanki. Stan zaawansowania prac, ponieważ może się okazać, że podziękowanie za dalszą współpracę spowoduje znaczne wydłużenie terminu jej zakończenia, a w konsekwencji kosztów całej inwestycji.
Chcąc kontynuować roboty, po wyrzuconym wykonawcy, jesteśmy zmuszeni rozpisać kolejny przetarg. Przygotować całą dokumentację. Odnowić zezwolenia. Wyznaczyć nowe terminy. Odpowiedzieć na przesłane pytania. Trawa to czasami kilka miesięcy i wiąże się z dopełnieniem wszystkich formalności. Pikanterii, tematowi dodaje fakt, że wyrzucony wcześniej wykonawca, powtórnie może stanąć do przetargu i go wygrać.
W związku z tym, tak istotna jest rozmowa i osiągnięcie porozumienia, tym bardziej, że od ubiegłego roku trudno jest mówić o rynku inwestora, bardziej trafne jest określenie rynku wykonawcy, ponieważ tych jest, jak na lekarstwo.